czwartek, 8 kwietnia 2010

Pod maskami pozorów

Życie ma wiele definicji, bo zawsze naznaczone jest naszym indywidualnym piętnem. Dokonujemy w nim wyborów, mających na celu zapewnienie nam psychicznego i fizycznego komfortu. Dążymy do zaspokojenia własnych ambicji i celów, z młodzieńczą werwą rzucamy się ku nieodgadnionej przyszłości i rozbijamy nasze ideały o mur niezrozumienia. Z dziwną satysfakcją, jakbyśmy właśnie tego oczekiwali. W głowie mamy przepis na nasze życie, gotowy i dopieszczony, chcemy osiągać intelektualne wyżyny, robić coś ponad to, co robią inni. Bo inność jest tym, czego pragniemy, jest lepszym i często nieosiągalnym. 

Zanim jednak zdążymy się spostrzec tkwimy w dobrze nam znanym fotelu, w miękkich kapciach, podążamy dwa razy dziennie drogą ku materialnemu bezpieczeństwu, całujemy beznamiętnie w pomarszczony policzek swoją życiową połówkę i rozmawiamy o zawartości lodówki. Obraz to karykaturalny, ale wcale nie tak daleki od prawdy, jak by się mogło wydawać. Każdy z nas powie: „my nie”, my inni, my jedyni w swoim rodzaju, zżerani przez ambicję nerwowo wystukującą tempo wyścigu szczurów. Szybko zlewamy się jednak z tłem, tak szybko, jak szybko następuje coś, co nazywa się społecznym odrzuceniem. Zakładamy maski, aby tylko mieć odrobinę spokoju, aby być akceptowanym i nie musieć odpowiadać na setki niewygodnych pytań, nie musieć się tłumaczyć. Tylko sami siebie się znamy. To, co przedostaje się do otoczenia to słowa, mimika, to kreacja, okiełznująca naszą biologiczną naturę, to z czym chyba przychodzimy na świat, jacy jesteśmy. A potem wcale nie dziwi jak ktoś zaszokowany ni stąd ni zowąd powie: ja cię w ogóle nie znałem, ja cię nie znam, nic o tobie nie wiem. Trzeba chcieć i umieć słuchać. Niektórzy tego nie potrafią i nie chcą. Wygodnie karmić się pozorami. Grają więc wszyscy, a życie jest prostsze. Tak po prostu.

2 komentarze:

jazz

Życie trudno jest zdefiniować, każdy ma swoje wyobrażenie, które z perspektywy czasu i tak ulega weryfikacji, marzenia, plany, nasze chcenie, czasem to zbyt mało.. tak jak piszesz budzimy się w okowach pragmatyzmu, codzienności… jesteśmy niby w swoim życiu a jakby obok, to nie tak miało być.. nie tak.. z jednej strony chcemy być inni, chcemy żyć inaczej a z drugiej, boimy się tego…. nagle gubimy gdzieś swoją chęć, zapał, walkę i wybieramy to co wszyscy.. zmieniają się cele i priorytety… ale czy wszyscy? i czy tak mus być?.
Oczywiście, że nie… wiele osób idzie droga, którą wybrało, ciężko walczy by żyć inaczej, tak jak sobie wymarzyli, tak jak chcą.. i zapewne nie jest łatwo, ale wystarczy spojrzeć na ich twarze jak są szczęśliwe.. można, naprawdę można.. ale dostępują tego tylko nieliczni, na tyle
odważni i silni by żyć swoim życiem.

Pozdrawiam

Psyche

Mało jest takich ludzi wokół, zresztą, chyba nie ma co się dziwić, że jest właśnie tak, że się boją, że im się nie chce, że chcą przeżyć swoje życie najmniejszym kosztem. Z drugiej strony, trochę szkoda, bo... jakie to życie, jeśli zagrane od samego początku do samego końca, bez czasu na autentyzm.

  © Blogger template 'Portrait' by Ourblogtemplates.com 2008

Back to TOP